19. 03.2008 | 11:45
Przysiadłem zmęczony na osiedlowej ławce, ledwo przymknąłem powieki a tu idzie facet w zbroi , z pióropuszem centuriona na hełmie, ze sporym – większym od niosącego - jedwabnym workiem upchanych w w nim onirycznych nie pozbawionych sensacji snów zmieszanych z wiatrem historii , histerii. horoskopów, homeostazy, homofobii. mrocznej a ozdabianej zamtuzami stanów uciech, o których nawet Swetoniusz mimo praktyki nie miał pojęcia, że tyle tego miodu ul świata w sobie mieści, jakże słodkich, kto wie czy nie ma to związku z udziałem paranormalnych kozłów , wyszukujących coraz modniejsze kształtem zaokrąglonych bioder kózki ,które jak wiadomo nie tylko na pochyłe drzewo nie mają problemu wskoczyć, a tym bardziej na koziego stuprocentowego kozła ( tu należy wymienić dwóch takich; Książe Mitoslavii i ja Liry_ck jeden). Ów wór pełen mrocznych bytów, błyszczący jedwabiem , któż to taki ? - niechybnie to MISTRZ Tadeusz Klejnotu Klarowskich ,a niech to, bo któż by inny.
Upał w półdrzemce prawie powodujący miraże…
Nade mną bezustannie drżą listki topól , płaczących za Faetonem , bursztynowymi łzami mimo, że nie wyczuwam choćby nikłego powiewu powietrza, listki topól drżą jakby były w stanie euforii czy orgazmu do którego doprowadził upał ..
W półśnie , mimo że mam zamknięte powieki oglądam skarby znalezione w masywie Pustyni Judzkiej, przywracam pamięcią wcześniej widziane zwoje znad Morza Martwego i nieodzowne asystentki ,cudowne autentyczne Semitki jakie towarzyszyły Mojżeszowi przez dekady ciągle piękne jak za młodu, uległością tak delikatną jak woda w Jordanie , dające się wtulić weń zmęczonemu piechurowi z pustyni. Miraż z palmami i wejściem do przeplatających się wspomnień, siedzącego na osiedlowej ławce…
Otwieram Sezam
mojego wnętrza i wędruję po zgromadzonych arcydziełach poukładanych w duszy mojego
wrodzonego porządku, trochę dalej wiszą ornaty z Jasnej Góry, pod
nimi w cedrowej skrzynce kilkanaście skarabeuszy, otwieram i zamykam dręczący mnie od zawsze tryptyk
którego nie rozpoznaję, na dodatek
rozwijam Torę szukając jej
początku . Przechodzę dalej, pośród niedoświetlonych przejść i docieram do pracowni księcia niderlandzkiej palety –
akurat zasnął w fotelu, słyszę
krzątającą się tam postać, to Saskia w białym czepcu przykuwająca na dłużej
moją uwagę, zapewne dlatego że spod czepca
wystają jej srebrne włosy do
których zawsze odnoszę się z estymą,
miłością i pożądaniem.
W następnym korytarzu- labiryncie już
unoszony brakiem grawitacji
przemieszczam się między dziwnymi
ogrodami stanowiącymi tła
arcydzieł .Mieszam kolory dzieł na płótnie, podziwiam nieskazitelną linie anatomii dzieła w marmurze
wykutej Piety.
Dotarłem , jestem już u celu wędrówki jeszcze jednego
atelier.
Z nawyku raz jeszcze przez chwilę rzucam okiem wstecz, dziwne, za sobą już niczego nie dostrzegam, czyżbym wyszedł z przestrzeni
mojego sezamu? - ponownie zmienia się
obraz, jakbym maniakalnie szacował stan
uporządkowanych atomów w najtrwalszym
kamieniu, obracam prawie jednolity skład chemiczny bryły by wydobyć z niej światło porannej impresji,
szukam miejsca podziału pomiędzy
atomami węgla . Obraz bez związku szybko
się zmienia. Przeniosłem się płynnie , już jestem pod słonecznym niebem ,
przede mną „ Żniwa w Prowansji " -
czyżby to miał być cel sezamowej półsennej wędrówki ? Barwa płótna atakuje moją świadomość, żółte
pola , pomarańczowe kopy zżętych snopów
i wreszcie niebiesko-zielone niebo. Dlaczego tak destrukcyjnie
podziałało na niego zapytałem zbyt
głośno siebie ….
Brutalnie
ocknąłem się , siedząc na ławeczce
skweru, przejeżdżający głośno samochód
wytrącił mnie półśpiącego z półsnu zadumy.
Pójdę nad rzekę, usiądę na pniu, Za rzeką ‘Jagoda” ma norę i dwójkę lisiąt , wsłuchiwać się będę w plusk rwącej wody, może tam ponownie powrócę w mój oniryzmy świat Bloga, a może spotkam kąpiącą się u źródła….
@ 2023
Przypominam o tym, ze nadinterpretacja tekstu starego jak historia wędrówki Mojżesza do Ziemi Obiecanej w której brałem udział, pewne też Cesarz z Mitoslavii również brał w niej udział bo jedna Semitka to potwierdziła, tyle że on sam się nie przyzna, zawsze idzie w zaparte lub udaje niemego, zatem przypominam ponownie , nadinterpretacja może objawić się przykrym zjawiskiem rodzącym się w serduszkach skądinąd słodkich ale w smaku żółcią zaprawionych.
Świat mojego Bloga , zamyka się ograniczoną ( często powtórką wrzutek z innych wpisów), przestrzenią zabawy w bloggera, nie wykraczam poza pewne ramy mojej prywatności, bo ludzi w minimalnym stopniu łączy prawdziwa serdeczność, prawdziwa darowana miłość, która bywa brutalnie potraktowana, podeptana, mimo to, w dopuszczalnym ustalonym przeze mnie stopniu okazałem się prawdziwy, korzystając między innymi z wiedzy jaką posiadam na temat socjotechniki grzebania w umysłach przez specjalistów od formowania ludzkich manekinów dla własnych korzyści i zboczonego zarządzania gawiedzią stanowiącą w znanej nam masie około 20 % populacji spadkobierców po Manifeście PKWN. A właściwie popłuczyn tego manifestu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz