Strony

01 marca, 2023

Zaduma... Słońce grzeje od rana niemiłosiernie

19. 03.2008  |  11:45

Przysiadłem zmęczony na osiedlowej ławce, ledwo przymknąłem powieki a tu  idzie facet  w zbroi ,  z pióropuszem   centuriona na hełmie,  ze sporym – większym od niosącego -  jedwabnym workiem upchanych w w nim  onirycznych nie pozbawionych   sensacji  snów zmieszanych z  wiatrem historii , histerii. horoskopów, homeostazy, homofobii. mrocznej a  ozdabianej  zamtuzami  stanów uciecho których nawet  Swetoniusz mimo praktyki  nie miał pojęcia, że tyle tego miodu  ul świata  w sobie mieści, jakże  słodkich,  kto wie czy nie ma to związku  z udziałem  paranormalnych kozłów , wyszukujących coraz modniejsze  kształtem  zaokrąglonych  bioder kózki ,które jak wiadomo  nie tylko na pochyłe drzewo nie mają problemu wskoczyć, a tym bardziej na   koziego stuprocentowego kozła ( tu należy wymienić dwóch takich;  Książe  Mitoslavii i ja Liry_ck jeden).  Ów wór pełen  mrocznych bytów, błyszczący jedwabiem , któż to taki ? - niechybnie to MISTRZ  Tadeusz Klejnotu Klarowskich ,a niech to,  bo któż by inny. 

Upał  w półdrzemce  prawie  powodujący miraże…

Nade mną bezustannie drżą listki topól , płaczących  za Faetonem , bursztynowymi łzami  mimo, że nie wyczuwam choćby nikłego powiewu powietrza, listki topól drżą  jakby były w stanie euforii  czy orgazmu  do którego  doprowadził upał ..

W półśnie , mimo że mam zamknięte powieki  oglądam skarby znalezione w masywie Pustyni Judzkiej, przywracam pamięcią wcześniej widziane zwoje znad Morza Martwego i nieodzowne  asystentki ,cudowne autentyczne Semitki  jakie towarzyszyły Mojżeszowi przez dekady  ciągle piękne jak za młodu, uległością  tak delikatną jak  woda w  Jordanie , dające się wtulić weń  zmęczonemu piechurowi  z pustyni. Miraż z palmami i wejściem do przeplatających się wspomnień, siedzącego na osiedlowej ławce…

 

Otwieram Sezam mojego wnętrza i wędruję po zgromadzonych arcydziełach   poukładanych w duszy   mojego  wrodzonego porządku, trochę dalej wiszą ornaty  z Jasnej Góry, pod nimi w cedrowej skrzynce kilkanaście skarabeuszy, otwieram i zamykam  dręczący mnie od zawsze  tryptyk  którego nie rozpoznaję, na dodatek   rozwijam Torę szukając  jej początku . Przechodzę dalej, pośród niedoświetlonych przejść i docieram   do pracowni księcia niderlandzkiej palety – akurat zasnął  w fotelu, słyszę krzątającą się tam postać, to Saskia w białym czepcu przykuwająca na dłużej moją uwagę, zapewne dlatego że spod czepca  wystają jej  srebrne włosy do których  zawsze odnoszę się z estymą, miłością i pożądaniem.
W następnym korytarzu- labiryncie  już unoszony brakiem grawitacji  przemieszczam się między dziwnymi  ogrodami stanowiącymi   tła arcydzieł .Mieszam kolory dzieł na płótnie, podziwiam  nieskazitelną linie anatomii dzieła w marmurze wykutej Piety.
 Dotarłem , jestem już u celu wędrówki  jeszcze jednego atelier.
Z nawyku raz jeszcze  przez chwilę  rzucam okiem wstecz, dziwne, za sobą   już niczego nie  dostrzegam, czyżbym wyszedł z przestrzeni mojego sezamu? - ponownie  zmienia się obraz, jakbym  maniakalnie szacował stan uporządkowanych atomów  w najtrwalszym kamieniu,  obracam   prawie jednolity skład chemiczny bryły  by wydobyć z niej światło porannej impresji, szukam miejsca podziału  pomiędzy atomami  węgla . Obraz bez związku szybko się zmienia. Przeniosłem się płynnie , już jestem pod słonecznym niebem , przede mną  „ Żniwa w Prowansji " - czyżby to miał być cel   sezamowej  półsennej wędrówki ?  Barwa płótna atakuje moją świadomość, żółte pola , pomarańczowe kopy zżętych snopów  i wreszcie niebiesko-zielone niebo. Dlaczego tak destrukcyjnie podziałało na niego zapytałem  zbyt głośno siebie ….

Brutalnie
ocknąłem  się , siedząc na ławeczce skweru, przejeżdżający  głośno samochód wytrącił mnie półśpiącego z półsnu zadumy.

Pójdę nad rzekę, usiądę na  pniu,  Za rzeką ‘Jagoda” ma norę i dwójkę  lisiąt , wsłuchiwać się  będę w plusk rwącej wody, może tam ponownie powrócę w mój oniryzmy świat Bloga, a może spotkam kąpiącą się u źródła….

@  2023

Przypominam o tym, ze nadinterpretacja tekstu starego jak  historia wędrówki  Mojżesza do Ziemi Obiecanej w której brałem udział, pewne też  Cesarz z Mitoslavii również brał w niej udział bo jedna Semitka to potwierdziła, tyle że on sam się nie przyzna, zawsze idzie w zaparte lub udaje niemego, zatem przypominam ponownie , nadinterpretacja może  objawić się  przykrym zjawiskiem  rodzącym się w  serduszkach  skądinąd słodkich ale w smaku żółcią zaprawionych.

Świat mojego   Bloga , zamyka się  ograniczoną  ( często powtórką   wrzutek z innych wpisów),   przestrzenią  zabawy w bloggera,  nie wykraczam poza  pewne ramy mojej prywatności, bo ludzi  w minimalnym stopniu łączy prawdziwa serdeczność, prawdziwa  darowana miłość, która bywa brutalnie  potraktowana,  podeptana, mimo tow dopuszczalnym ustalonym przeze mnie stopniu okazałem się prawdziwy, korzystając między innymi z wiedzy  jaką posiadam na temat  socjotechniki grzebania w umysłach przez  specjalistów  od formowania  ludzkich manekinów  dla własnych korzyści i zboczonego zarządzania gawiedzią  stanowiącą w znanej nam masie  około 20 % populacji  spadkobierców po Manifeście PKWN. A właściwie popłuczyn tego manifestu.


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz