Sypialnym z W do Warny
Wyciągnięta rączka dziecka błagająca o cokolwiek, zapadnięte oczka, brudna buzia, smutek, mimo to śliczne dziecko, w kraju wcześniej pod połową z tysiąca lat tureckiego jarzma, teraz pod okupacją sowietów. Szalejąca komunistyczna zniewolona wolność. Nie mam odwagi się odwrócić i zamknąć okno wagonu. Nie byłem przygotowany na taki widok, Nie mogłem się skupić, nawet konduktor wydawał się być sowieckim agentem. Wyrzuciłem suchary, te zawsze brałem w podróż, ledwo zdążyłem, ruszył pociąg. Kadr którego nie da się wymazać z pamięci.
Tuzin zrolowanych pudełek kremu NIVEA, pięć metrów bieżących aksamitu i pięć nieciekawych nakryć na tapczan, od ręki sprzedałem Turkowi. Konduktor wziął łapówkę ,pięć w kolorze zgniłej zieleni dolców w jednym banknocie.
Na plaży wiele zapewne agentów, Wiera mnie pouczyła by nie dowierzać Bułgarom, pytam dlaczego, mam osobiste doświadczenia, nie pytaj. Wieruszka, jak mam się tobie odwdzięczyć ?
Tylko mnie przytul, jak matkę, nic więcej nie musisz. Pilnuj domu, O to się nie martw. Nigdy się nie dowiedziałem skąd miała do mnie to zaufanie. Dziwne, zwierzyłem się że moje poglądy nie mieszczą się w komunistycznej propagandzie, tutaj nikomu tego nie powtarzaj.
Gorzko mam w gębie do dzisiaj, porównując jak miewały się dzieci polskich konstabli tam w tym czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz