Wracanie pamięcią do tego co przeminęło z wiatrem już
przeszłego czasu , a co i pod wiatr
onegdaj się działo , jest tak naturalne jak wspomnienie smaku wisienek
na imieninowych tortach, jak zapamiętany
zapach i smak szminki na
najpiękniejszych kradzionych ustach , jak wspomnienie porównywalne do
pięćdziesięciu rozkoszy złodzieja opisanych przez Bilhanę, czytanych w sanskrycie.
Pomijam te epizody pod wiatr przeszłe ,bo akurat słońce
zagląda mi do domu roześmiane pełną gębą,i maluje swoim
przedpołudniem płot za oknem
w jasny cynober i ścianę za moimi
plecami na kolor kruszcu z kilkunastoprocentowym dodatkiem miedzi. Zatem piszę dalej z wiatrem i tutaj
wspomnę mój zachwyt zimową kreską
Elżbiety Bocianowskiej. Już tak mam, że wracam do wspomnień
w których mój zachwyt
wygodnie się rozsiada na eklektycznym krześle a ja siadam na ryczce – jak mawiała
moja Babunia, i w ten zachwyt gapię się, bo umila mi dzień i smak kawy pomieszanej z odrobiną mleka podanej przez najbardziej ukochane
dłonie .
Zachwyciłem się tam zimowymi pejzażami pani Elżbiety, ponieważ takie są mi bliskie.
.
.
Na ul Hożą 42 do Galerii Grafiki i Plakatu wybrałem się specjalnie by obejrzeć prace państwa Bocianowskich. Miałem przy sobie tylko Soniaczka Cyber-shot DSC P93, wiele zdjęć było poruszonych bo wykonanych z ręki, a i możliwości miałem ograniczone. Po prostu nie przygotowałem się należycie do zamiaru podjętego w ostatniej chwili pobytu w Słoikowie. Tym bardziej, że pod sowieckim upiorem (PKiN) czekał już autobus do Przeworska. Czasu brakowało i spartaczyłem to co mogło mi przynieść większą satysfakcję.Zachwyciłem się tam zimowymi pejzażami pani Elżbiety, ponieważ takie są mi bliskie.
*
*
cdn.
Piękna ta grafika. Pewnie miałeś niezłą ucztę w czasie pobytu tam, aż trochę zazdroszczę. Ja za to dzisiaj będę "walentynkować" (bez skojarzeń z tynkowaniem ;-)) z Andrzejem Poniedzielskim :)
OdpowiedzUsuńa ryczka.... no to brzmi mi wyjątkowo znajomo. Do dzisiaj mam swoją ryczkę na działce, która zrobiona dla mnie jak miałam ponoć roczek :)
Nie wiem czy to Twoje 'walentynkowanie' będzie przemiłym wspomnieniem, a to ze względu na to, że AP jest namiętnym paleniem ćmików.Ma tak żółte paluchy od nikotyny że Chińczyk pozazdrościłby mu tego koloru.
OdpowiedzUsuńOstatni raz widziałem go na Smolnej ( kilka lat temu)jak ćmił peta o długości jednego centymetra.Już miałem podjeść i zwrócić mu uwagę, ale nie chciałem go peszyć bo czekał go występ.Nadto, lubię gostka za jego humor.
Madziu a co będzie jeżeli dowie się o Twoim 'walentynkowaniu' jego czarująca małżonka?
Masz tu ode mnie * walentynkową, niech i ja umilę Ci dzień.;o)
No to masz już dwudziestoletnią ryczkę, prawie nówka.A wymborek też masz na działce?
;o)
Dopisek
OdpowiedzUsuńPrzeglądałem wówczas wiele prac państwa Bocianowskich, jeszcze tutaj coś z tej wizyty na Hożej pokażę.
Ludzie wolni mówią prawdę, kłamią tylko niewolnicy ! (Seneka młodszy)
OdpowiedzUsuńSystem poprawiania tekstu jest wredny co najmniej tak jak była premier.
"AP jest namiętnym paleniem ćmików." - przecież to bez sensu, Zatem poprawiam;
AP jest namiętnym palaczem ćmików.
No to jeszcze uzupełnię, że nigdy nie był w Seulu, bo gdyby tam był i palił na chodniku ćmika i rzucił niedopałek jak to zrobił na ul Smolnej, to pewnie musiałby ponieść przykre tego wyczynu konsekwencje. ;o))
wiesz Liryku.... na scenie pan Andrzej nie dymi, a ja też nie jestem święta. Palenie przeszkadza mi tylko w czasie kiedy rzucam palenie, ale w tej chwili znów palę więc nie jest to dla mnie żaden problem ;)
OdpowiedzUsuńLudzie mają przeróżne słabości, a ta słabość w konfrontacji z twórczością pana Andrzeja, która od wielu lat mnie fascynuje i inspiruje, nie ma żadnego znaczenia :)
;o))
OdpowiedzUsuńTy palaczko ! Ty "wstręciucho"!
Dawaj mi tu zaraz ucho!
Jak dam klapsa jak pociągnę
To z nałogu Cię wyciągnę..
Potem
Oczywiście pożałuję
Miejsce klapsa pokremuję
Poprzytulam i wychucham
Szepnę kares wprost do ucha
A Ty na to; niebywałe, słuuchaaamm?
;o))
Przecież wiem że palisz....
AP jest OK.
Na scenie nie dymi, wiem, ale trochę dalej kopci jak parowóz. ;o)
No cóż, niech kopci skoro mu z tym dobrze i innym nie przeszkadza. Wolę kopcących niż chlejących namiętnie, którym mózg już się od procentów z lekka rozpuścił :P
OdpowiedzUsuńa co do klapsów, to hmmmm..... Po pierwszy i nawet najdelikatniejszym to żaden krem by już nie miał zastosowania bo nie było już na kim go wcierać ;)
Madziu nie jesteś chucherkiem
OdpowiedzUsuńJak widzę raczej cukierkiem.
*
Są klapsy jak wiatru muśnięcie
Jak dotyk anioła podczas snu
Jak świtu zza chmurki wahnięcie
Jak delikatność rannego dżdżu
Jak Wertumnusa dotyk dłonią
Jak trzepot skrzydełek motyla
Jak powiek czar gdy szczęściem płoną
To klapsior słodszy od daktyla
;o)
zależy jaką miarą chucherka się mierzy/waży. Czy centymetrami wzrostu, czy kilogramami wagi, czy też obwodem biustu i bioder ;-)))))))))))))
OdpowiedzUsuńa z daktyli to ja najbardziej słodkie śliwki, wiśnie i czereśnie lubię a klaps nawet jeśli skrzydłem motylim zadawany to zawsze będzie klaps. nie chodzi o ilość bólu, ale o intencje ;) i jedynego klapsa którego uznaję to Grusza Klapsa :)))))))
Wszystkie opcje pomiaru można w omawianym zakresie stosować.Najmniej dokładnym pomiarem może się okazać trzeci pomiar.Co sprawia że ten pomiar może zawierać błędy? Otóż...
OdpowiedzUsuńBłąd zazwyczaj bierze się z powodu tego,że mierzymy niestałość obiektu, ale też z powodu drżenia rąk i przyspieszonego oddechu. ;o))
Gdyby jeszcze można było użyć teodolitu lub niwelatora,to dałbym sobie radę z pomiarem z racji pewnej odległości, która nie inspirujące tak jak bliskość obiektu.
Jeżeli chodzi o gusta smakowe owoców,to zgadzam się z opinią mojego sąsiada ( muszę się zdać na niego z racji jego doświadczenia), sąsiad twierdzi że najbardziej smacznym owocem jest owoc zakazany. Nie wiem jaki to owoc, kiedy pytałem sąsiada o jaki owoc chodzi, odparł mi, że jestem smarkacz i mam jeszcze czas by się dowiedzieć. ;o))
ho ho ho.... bliskość tego obiektu z trzeciego pomiaru potrafi niekiedy zmienić każdy wymiar a nawet i w inny wymiar przenieść ;) tylko czy to ten owoc zakazany? jeśli tak to i tak nie wiem jak smakuje ;-))))))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńPodeprę się gościem wałęsającym się po świecie którego podróże wiążą się z kuchniami świata i nie jest to Makłowicz, powiedział on - namawiając, że jeśli coś dobrze wygada to zjedzcie to.
OdpowiedzUsuńTylko szukaj wiatru w polu który wskaże gdzie rośnie grusza z owocem zakazanym. ;o))