Strony

25 grudnia, 2022

W stawie pełnym zielonej rzęsy

Jest kraina, małe oczko

Okołem kanna granicą

I złotooka wyrocznią

Zielona rzęsa źrenicą

 

Tu  się zrodziło  uczucie

Do złotookiej Nadziei

Ropucha w dziurawym bucie

Włóczęgi nie jednej kniei


 


Zatruwał życie Królowej

Nieokrzesane żabisko

Licząc  na życia odnowę

Bezzębne bose dziadzisko


Śpiewał choć nie umiał śpiewać

La donna ?  La  glorietto ??

Zdarzało mu się też ziewać

Łkał pokochaj mnie kobietto

 

Chowała  wciąż  piękne  oczy

Unosząc liść nenufarów

Nie pozwoliła mu zoczyć

Powabów i reszty czaru

 

Znalazłem go skonanego

Podałem tlen i glukozę

Dałem opiekę do tego

Gdzie krok mój wszędzie go wożę

Obarczył mnie ropuch  komentarzem co sadzę o tej historii ?


Gdzieś gubię słowa
pisane potrzebą ,
chwilką po błysku
czyjegoś uśmiechu,
na nic czekanie
na spojrzenie.
Zawijam słowa
daremne w rulon
idę bezdrożem,
gdzie je przytulą ?
Nie wiem.

*

Hmm, chyba zaplątam się
w rzepnik zielony

między łopianem
a posłonkiem.
Bo lubię wyglądać
świdrem oka
z chaty drewnianej
na płachtę Natury
zdobionej Słonkiem...
Te rzęsy w oczku
tuż przy zakręciu
gdzie łza jak rybka
z toni zabrewia płotu -
błyszczy szlifiona
najtwardszym węglem
w królestwie Pani Uroku.

*

Wreszcie stanąłem
przęśl w oku taka wiośniana
i całe niebo chłonie
zadumę,
sercem trzepoczę...
Może to ona ?
Milcząca wena stłamszona.
Nie wiem.
J

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz