Strony

01 grudnia, 2022

Samo życie ...

Oba teksty ujrzały już światło dzienne  w  prawie wolnej Polsce.

Przypomnę bo są zabawne , i mają już swoje lata.

Błyskawiczna nauka języka

 …długopis.

 

Rzecz działa się nie w Krakowie, lecz w grodzie,

który jak mówi legenda założony został przez Warsa

i transwestytę Sawę. Bo nie wiadomo czy Sawa to on,

czy też nie on. Dlatego też w herbie miasta  nie ma dwóch

osobników , bo jednego z nich trudno by  było przedstawić

płciowo. Więc jak na tak ważne miasto przystało użyto

fortelu i zapożyczono postać do herbu miasta z innego miasta.  

W tamtym  mieście skąd zapożyczono postać, siedzi sobie ona spokojnie na kamieniu i nikomu nie wadzi patrząc w stronę morza.

Z tym nie wadzi, to też nie jest prawda do końca, bo dwukrotnie już obcinano jej głowę, chyba dlatego, że cała była z miedzi. Ale wykonano nowy odlew i kopenhaska syrenka myśli po nowemu z nową  głową.Kopenhaga to miasto takie sobie, nie to co miasto Warsa i transwestyty i zapożyczonej postaci herbowej.

 Miasto to tak się spodobało pewnemu wybitnemu artyście, że postanowił stanąć na głowie i nie wracać do swojej wielkiej czerwonej ojczyzny (fakt autentyczny).

Ponieważ kto jak kto, ale Polak potrafi, więc przekonano go, żeby nie stawał na głowie tylko się ożenił w mieście gdzie w herbie nie ma dwóch postaci. Ten długo się nie namyślając zrobił jak mu doradzono (fakt autentyczny).

Język nasz specjalnie mu nie sprawiał trudności i widoczne były postępy w jego opanowaniu tym bardziej, że o swoim chciał możliwie jak najszybciej zapomnieć na co wskazywało jego powiedzenie, że woli w Polsce żyć na kartki niż u siebie na swobodzie. / autentyczna wypowiedź.

 

Obowiązkiem artysty jest od czasu do czasu pochwalić się piękną żoną, jej umiejętnościami kulinarnymi no i swoim postępem w nauce nowego języka w przyszłej jego nowej ( przejściowej) ojczyźnie.

Jest przyjęcie w bardzo kameralnym gronie, niektórzy z gości  widzą się po raz pierwszy. Jest sztywna atmosfera i jest trochę drętwo.

Więc małżonka artysty prosi go żeby zachęcił gości do posiłku bo polskim zwyczajem zaczęto od obiadu.

Więc artysta zwraca się całkiem poważnie do gości , mając na uwadze przy okazji pochwalić się postępem w opanowaniu języka.

Proszę państwa, proszę wpier….jcie , bardzo proszę .Żona naprawdę świetnie gotuje.

ALEŻ WADIMKU  JAK  MOŻESZ  TAK….. Żona zrobiła się pąsowa, a Maestro z anielskim i niewinnym spokojem odparł : Co ? …, pewnie znów się źle  wyraziłem ? Coś nie tak ?

Goście rozgrzeszyli szybko artystę i zrobiło się swojsko.

Busiu tak było !  Przysięgam !J*

 ***

 "Ja jeszcze piszę."

Długopis.

Krótka wymiana poglądów jowialnych starszych panów.

 W filharmonii przygotowywany jest  program

składający się z muzyki lekkiej i arii operowych.

Przy pulpicie Pan Henryk Debich chcąc na partyturze

nanieść poprawki szuka po kieszeniach czegoś do pisania.

Niczego nie znajdując zwraca się do Pana Paprockiego

po imieniu:

Boguś masz coś do pisania ?

 He he , ja już dawno nie piszę…, odpowiedział Pan Paprocki

Taaak ! Ja tam jeszcze piszę ! …., obruszył się i pochwalił jednocześnie Pan Debich

He He , śmieje się Pan Paprocki , właśnie widzę , cudzym długopisem

 W tym momencie ktoś z muzyków podrzucił właśnie długopis.

*

Przed wejściem na estradę kiedy wszyscy czekali na dyrygenta

Ten zapytał inspektora. Tadziu, macie tutaj fajne dziewczyny ?

No peeeeewnie odparł Pan Tadeusz.

Tutaj dodam od siebie. Lepiej zawsze sprawdzić czy mam długopis pytając o dziewczyny. J

To autentyczne zabawne  zdarzenie, zdecydowałem się o tym napisać i tutaj umieścić, ponieważ liczę na szacunek czytających w stosunku do obu nieżyjących już Mistrzów

J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz