Oba teksty ujrzały już światło dzienne w prawie wolnej Polsce.
Przypomnę bo są zabawne , i mają już swoje lata.
Błyskawiczna nauka języka
…długopis.
Rzecz działa się nie w Krakowie, lecz w grodzie,
który jak mówi legenda założony został przez Warsa
i transwestytę Sawę. Bo nie wiadomo czy Sawa to on,
czy też nie on. Dlatego też w herbie miasta nie ma dwóch
osobników , bo jednego z nich trudno by było przedstawić
płciowo. Więc jak na tak ważne miasto przystało użyto
fortelu i zapożyczono postać do herbu miasta z innego miasta.
W tamtym mieście skąd zapożyczono postać, siedzi sobie ona spokojnie na kamieniu i nikomu nie wadzi patrząc w stronę morza.
Z tym nie wadzi, to też nie jest prawda do końca, bo dwukrotnie już obcinano jej głowę, chyba dlatego, że cała była z miedzi. Ale wykonano nowy odlew i kopenhaska syrenka myśli po nowemu z nową głową.Kopenhaga to miasto takie sobie, nie to co miasto Warsa i transwestyty i zapożyczonej postaci herbowej.
Miasto to tak się spodobało pewnemu wybitnemu artyście, że postanowił stanąć na głowie i nie wracać do swojej wielkiej czerwonej ojczyzny (fakt autentyczny).
Ponieważ kto jak kto, ale Polak potrafi, więc przekonano go, żeby nie stawał na głowie tylko się ożenił w mieście gdzie w herbie nie ma dwóch postaci. Ten długo się nie namyślając zrobił jak mu doradzono (fakt autentyczny).
Język nasz specjalnie mu nie sprawiał trudności i widoczne były postępy w jego opanowaniu tym bardziej, że o swoim chciał możliwie jak najszybciej zapomnieć na co wskazywało jego powiedzenie, że woli w Polsce żyć na kartki niż u siebie na swobodzie. / autentyczna wypowiedź.
Obowiązkiem artysty jest od czasu do czasu pochwalić się piękną żoną, jej umiejętnościami kulinarnymi no i swoim postępem w nauce nowego języka w przyszłej jego nowej ( przejściowej) ojczyźnie.
Jest przyjęcie w bardzo kameralnym gronie, niektórzy z gości widzą się po raz pierwszy. Jest sztywna atmosfera i jest trochę drętwo.
Więc małżonka artysty prosi go żeby zachęcił gości do posiłku bo polskim zwyczajem zaczęto od obiadu.
Więc artysta zwraca się całkiem poważnie do gości , mając na uwadze przy okazji pochwalić się postępem w opanowaniu języka.
Proszę państwa, proszę wpier….jcie , bardzo proszę .Żona naprawdę świetnie gotuje.
ALEŻ WADIMKU JAK MOŻESZ TAK….. Żona zrobiła się pąsowa, a Maestro z anielskim i niewinnym spokojem odparł : Co ? …, pewnie znów się źle wyraziłem ? Coś nie tak ?
Goście rozgrzeszyli szybko artystę i zrobiło się swojsko.
Busiu tak było ! Przysięgam !J*
***
"Ja jeszcze piszę."
Długopis.
Krótka wymiana poglądów jowialnych starszych panów.
W filharmonii przygotowywany jest program
składający się z muzyki lekkiej i arii operowych.
Przy pulpicie Pan Henryk Debich chcąc na partyturze
nanieść poprawki szuka po kieszeniach czegoś do pisania.
Niczego nie znajdując zwraca się do Pana Paprockiego
po imieniu:
Boguś masz coś do pisania ?
He he , ja już dawno nie piszę…, odpowiedział Pan Paprocki
Taaak ! Ja tam jeszcze piszę ! …., obruszył się i pochwalił jednocześnie Pan Debich
He He , śmieje się Pan Paprocki , właśnie widzę , cudzym długopisem
W tym momencie ktoś z muzyków podrzucił właśnie długopis.
*
Przed wejściem na estradę kiedy wszyscy czekali na dyrygenta
Ten zapytał inspektora. Tadziu, macie tutaj fajne dziewczyny ?
No peeeeewnie odparł Pan Tadeusz.
Tutaj dodam od siebie. Lepiej zawsze sprawdzić czy mam
długopis pytając o dziewczyny. J
To autentyczne zabawne zdarzenie, zdecydowałem się o tym napisać i tutaj umieścić, ponieważ liczę na szacunek czytających w stosunku do obu nieżyjących już Mistrzów
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz