Niezmiennie urzeczony grafiką pani Elżbiety Bocianowskiej, tematami jej prac, osobistym wdziękiem, delikatną kreską, i zapewne talentami o których zapewniam nie wiem ,wpadłem na pomysł skojarzenia biedronek pani Elżbiety z moimi, a przysłużyły się temu te, które dzisiaj zauważyłem otwierając okno by trochę świeżej. cnotliwej, słońcem pomalowanej wiosny pozwolić wpłynąć do wnętrza pokoju.
Biedronki, jak zwykle, zimują w różnych miejscach, szparach, gdzie tylko mogą się wcisnąć. Było ich kilka pomiędzy skrzydłem a ościeżem okna, stąd to skojarzenie z grafiką pani Elżbiety z biedronkami, które ongiś przetrzymywałem a właściwie przezimowałem w odpowiednim do tego pojemniku celem obserwacji. W temperaturze pokojowej na okiennym parapecie nie hibernowały głęboko, musiałem je od czasu do czasu dokarmiać , a ze moja paskudna wada obarczona skojarzeniami ( setny raz o tym wspominam) dodatkowo obarczona głosami które wydaje mi się że słyszę ( mówi się o takim że ma hyzia) postanowiłem na fotce dopisać o czym te w kropeczki rodzaju żeńskiego z nazwy , słodkie sufrażystki gadają. Wiecie czego się dowiedziałem ? - otóż, wszystko co żyje- albo potrzebuje partnera, albo partnerki.
*
UWAGA ! treść tylko dla dorosłych ( oczywiście dorosłych umysłowo)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz