Strony

02 października, 2021

Retrospekcyjnie cd. trochę zacipnie , ups, zaczepnie i ' rumianowo '

 Retrospekcyjny cykl postów  mówi sam za siebie, nie ma potrzeby tu wyjaśniać powodu jakimi się kieruję wspomnieniami, częściowo jest to nostalgia za klimatem minionych lat , a na pewno tęsknota - chociaż wybiórcza - za tymi z którymi miałem przyjemność zadawać się w utarczki słowne ku zadowoleniu obu stron. Co jeszcze  wpływa  na moje  wspomnienia, otóż dystans czasu, spory,  pomiędzy  tamtymi latami a dzisiejszą "epoką wspomnień" który powoduje lepsze rozumienie  treści przekazu,  myśli, wszystkich stron adwersarzy wokół wybranego tematu. Wielką  szkodę wręcz krzywdę wyrządzono  Postowiczom, założycielom  Forum i Blogów likwidując je  tak jak naziści likwidowali nacje dla poszerzenia przestrzeni życiowej. albo jak czerwony carat  tworzył  wielki, ba !  największy  'czysty' Gułag świata .

Wnoszę  moje uwagi i ocenę bo  wszystko kopiowałem, a sięgając do  historii  mam ułatwiony materiał do przemyśleń twórców  rzewnych, ckliwych, pięknych, głupich, zabawnych , wartościowych i nijakich .

Co do tytułu - rumianowo, pochodne od Rumiana. Panie Rumian czy można ? - itd.

Dyrygent życia


Wczesny świt. W całej pradolinie rzeki rozściela się  jej zapach  wraz z nisko płożącą się mgłą. W półmroku całego otoczenia rozbrzmiewa    charakterystyczny koncert poranka. Wraz ze śpiewem ptaków dźwięki ubogaca ledwo co z dala dobiegający szum wartko przepływającego  po mieliźnie nurtu. Rozsnuta na niskich krzewach tu i ówdzie pajęczyna pokryta kropelkami rosy wraz z prawie nieuchwytnym podmuchem powietrza drga w rytmie tego koncertu. Jestem prawie w centrum tego wydarzenia. Zwalniam spust i zapisuję krótką sekwencję filmową.
Utrwalam dźwięki i obraz. Pomimo skupienia na kadrze,
całą moja duszą czuję otoczenie. Słyszę i widzę , wdycham,  wzbogacam wnętrze tym koncertem. Co czuję ? Co widzę ?  Czuję, widzę i słyszę bunt, nadzieję, rozterkę, żal, miłość, pragnienie, strach, demony, poezję, chichot chochlika przerywany rannym werblem dzięcioła.
Tylko gdzieniegdzie błądzą dodatkowe głosy chcące zakłócić koncert fałszywą nutą pobliskiego miasta wycisza sama przyroda do ledwo słyszalnych granic.
To wszystko składa się na ten swoisty koncert, którego dyrygentem jest ledwo co wschodzące słońce z przenikającymi promieniami pomiędzy konarami starych wierzb wiekiem ku rzece pochylonych.
Rozstrzelone we wszystkich kierunkach promienie wraz z optycznie  lekko drgającymi konarami są batutą tego swoistego koncertu, wyznaczającą rytm muzyki świtu wchłanianej w moją potrzebę piękna
Zza horyzontu widać już wstającego dyrygenta życia, teraz purpurowy ,za chwilę bez szlafmycy w złocistym szlafroku, kiedyś w rydwanie Homera...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz