ballada XII
W zimnym dnie mulistym
W stawie rzęsy pełnym
Wokół gąszcz bezlistny
W pustkowiu zupełnym
Czyjaś dusza jęczy
Świtezią wabiona
Pewnie się zadręczy
Uwiedziona skona
Tu potrzeba Wieszcza
Na ratunek duszy
Aby Świteziance
Kamień serca skruszyć
XI
Po rzęsie stawu w zalotnych pląsach
Jak zwiewna tak wiotka cała w pąsach
Z wiankiem na głowie w szacie z mgły białej
Cudowna Witeź w postaci całej
A tuż przy brzegu z drumlą przy gębie
Z długimi wlosy o jednym zębie
Odzian w łachmany ledwo powłóczy
Wpadł w zachwyt bard i pod nosem mruczy
Gdybym miał szanse i był bogaty
Wziął bym ją siłą do mojej chaty
Ledwo pomyślał dał krok do przodu
Wpadł w toń głęboką z tegoż powodu
Los mu nie sprzyjał nie ma już barda
Po wszystkie czasy czeka go wzgarda
Ni stąd ni z zowąd nadszedł ratunek
Skończył się wreszcie barda frasunek
Jedna z Nereid córeczka Doris
Ratując barda lekiem propolis
Tchnęła weń życie podając usta
Co było dalej ? Zakryła chusta
Diagnoza
Kto wyposażon w stos wyobraźni
Wie że bard każdy gotów się zbłaźnić
Raz się przyznając do swej miłości
Ciągle w zranionym sercu ją gości\
Miłość to kodeks niezrozumiały
Tę tajemnicę nawet annały
Nie śą wyjaśnić sedna przyczyny
Podobno sekret znają dziewczyny
***
Na przyszłość bardzie sprawdź od podszewki
Kto tak naprawdę za nią się chowa
Nie lokuj serca w miejscu panewki
Wcześniej się dowiedz , cóż wart królowa
Kształcąc kalectwo prze własne blizny
Nie szukaj szczęścia gdzieś z 'obcowizny'
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz