Strony

21 marca, 2022

Dziadek mogę ? (2)

        Bąble tak się zapaliły do skojarzeń, że  na tę chwilę   nic je  nie ujarzmi by odwieść je od tego postanowienia , poluzowały wodze fantazji podobnie jak  i mnie się to zdarza. Nie sposób   oderwać je od tego  zamiaru,   więc z udawanym oporem ciągnięcia  kolasy wypełnionej  skojarzeniami  poddałem się tym torturom w zamian za zrobienie mi kawy i pewnych zobowiązań z ich strony.    Mają dostęp  do wszystkich plików, w całej różnorodności folderów. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. bo dziesięciu  lub ośmioletniemu dziecku  buszowanie w moim 'pececie' nie sprawia żadnej trudności.  

Zanim przejdę do meritum  zapytałem  Łucję jak się dogaduje z Iwanem który wraz z mamą uciekł przed zbrodnią ludobójstwa   . rosyjskiej swołoczy żołdactwa niczym historycznie i mentalnie  nie różniącym się od  krasnej hucpy sowieckiego swazu . Po angielsku , dziadku on mówi też po angielsku, odparła , no tak, normalka. 

 Dziadek, a co to jest swazu-\zapytała Łucja, no i się zaczęło.Sakra ! Do stu tysięcy sowieckich siepaczy  na usłudze zbrodniarza, że też mnie skusiło  użyć  takiego wyrażenia . Pewnie pamięć moja wywołała świadomie bądz podświadomie zapamiętane  setne hasła jakie w Czechosłowacji można było ongiś na własne oczy zobaczyć na każdym ryneczku miast i miasteczek, wywieszone na billboardach z białym tłem i czerwoną czcionką w dość pokaźnym rozmiarze.W Trutnovie wisiał billboard mniej więcej o treści informującej że miasteczko zostało wyzwolone przez sowiecką 'armadę' za co Trutnov 'po wsze czasy będzie wielbił 'swaz'.. Nie wiem czy  niemieckie 'Trutnovianki' w tamtym czasie wyzwolenia też były szczęśliwe, pewnie tak bo niemieccy naziści  wcześniej uciekli przed  'armadą' i nastąpiła posucha w  sielance igraszek.

Ale dorzeczy..       

*                                                                        

 *

Posłuchajcie   aniołki, w tym londyńskim domu mieszkał przez pewien czas Mozart z rodzicami, akurat  był w waszym teraz wieku. Już wówczas  ćwiczył grę na skrzypcach, stawiał pierwsze z powodzeniem kroki w opanowaniu instrumentu ,akurat  właśnie ćwiczycie  aktualnie ten utwór...        Tu uprzedziła mnie Natalia ; Eine Kleine Nachtmusik, no właśnie ,  moje skojarzenia sięgają szerzej lokując się między inne dzieła Mozarta, a ceglany mur budynku  kojarzył mi się z innym utworem- muru który legł w gruzach. Natka zwróć uwagę na  łączenie wyrazów występujące  w języku niemieckim. 

- Wybrałyście  foty do następnych skojarzeń ? 

 - Taaak, wybrałyśmy gołębie, te w locie  podczas zachodu słońca,te  które mama ciachnęła i te z folderu, twoje, i te od Pana - no wiesz, te drzewa którymi się zachwycałeś.

*

 
 *
Okazuje się że  słońce nad morzem łudząco chcące po całym dniu 
zaznać ochłody, nie mniejszym urokiem darzy obserwatora bawiąc się z nim w chowanego  ześlizgując się po drugiej  niewidocznej stronie  stoku. Ostatni w dniu oblot gołębi również zaciekawionych zachodzącym słońcem  dodają uroku pejzażowi zamkniętemu  w prostej na dzisiaj technice zapisywania obrazu na matrycy poszczególnymi bitami oczywiście za sprawą optycznej soczewki. 
Wchodząca ww świat wiedzy "laborantka" o której pisałem wcześniej, przejawia  skłonności do szerszej wiedzy  kiedy zaciekawi ją jakaś sytuacja,  w tym przypadku ciekawiło ją jak  można zapisać obraz   bitami na matrycy, Na moje szczęście kiedyś przed laty też byłem ciekaw ; co, jak, dlaczego,po ile, lub jak daleko, a jeszcze wcześniej pytałem  rodziców dlaczego. Nie rozwodząc się zbytnio przy tej okazji   omówiliśmy  co to jest bit,o trzech podstawowych kolorach jakie za pośrednictwem soczewki składają się na obraz, czym jest matryca, ale również o tym najważniejszym ktosiu naciskającym spust  który uruchamia zapis w urządzeniu, bądź aparatu foto lub w telefonie który zaopatrzony jest w identyczną funkcje zapisu.
*
 

 *
Kiedyś wracając ze Słoikowa  bardzo,bardzo,bardzo wczesnym ranem, na szczęście miałem  aparat w kieszeni (mój nieoceniony Cyber-shot),  tuż przed chałupą w Majdolinie, chłonąc całą duszą jej klimat,witałem  zachodzącego !  Księcia  często romansującego z Wenerą zwróciłem uwagę na różową wysoko nad nim  poświatę nieba. Po momencie zastanowienia  zrozumiałem że to  promienie ledwo co wschodzącego słońca  jeszcze zasłoniętego górą po przeciwnej stronie. Zdjęcie nie jest jakimkolwiek montażem , nieco jest tylko  rozjaśnione na potrzebę tu zaprezentowania. Zmęczony podróżą  mimo wszystko zachwycałem się urokiem chwili,od Kawczej góry dochodził jazgot już  plotkującego ptactwa,a ja  przez chwilę  chciałem  zażyć prawie we mgle kąpieli.
*

*   

 Zjawisko zachodzącego Księżyca i wschodzącego Słońca stało się tematem szerszego wyjaśnienia w sposób najprostszy. Otóż miało ono miejsce właśnie w odpowiedniej porze roku, miesiąca i dnia, tak zauważone z miejsca fotografowania, najprościej  można to było wytłumaczyć Bąblom  uciekającym Księżycem  na Zachód a Słońcem go goniącym ze Wschodu.

        Ale tajnie, skomentowały dziewczynki, już miałem dodać że jeszcze nie było ich na świecie w tym czasie  ale szybko się zorientowałem, że  mógłbym się zaplątać w termacie na który dotąd wystarczy że wiedzą iż wyrosły pod sercem mamy i mama by pozbyć się balastu musiała je urodzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz