Strony

07 marca, 2016

Skrzydlatym posłańcem...

Różne są przyczyny skojarzeń jakie miewamy, są one   tak różne  jak szerokie jest nasze postrzeganie świata, i tego wszystkiego   co na ten świat się składa. W postrzeganiu   ważną rolę odgrywają zainteresowania,bo one przyczyniają się do głębszej refleksji  nad obranym tematem .
Lubię rokrocznie fotografować słoneczniki, są pierwszoplanowym tematem, ale przecież nie sposób
przy tym temacie  nie wrócić   myślą  do rzeczywistej postaci rudobrodego impresjonisty borykającego się ze swoją psychiką, albo do bajkowych postaci cara Sałtana, trzech sióstr, nie pomijając swatki Babarychy, do księcia  Gwidona , nie pomijając wyspy Bujan, a tu już bliska droga do kuchni Puszkina , do opery Rimskiego Korsakowa i do tematu muzycznie bzyczącego trzmiela. Ach.. te skojarzenia! Jak one potrafią prowadzić podstępnie  na manowce umysłu.

*
Nazywam je małymi słońcami ogrodu,  są również  uporczywie  nawiedzane przez owady
którym poświęcam nieco uwagi. Z ustawionym sprzętem ( aparat,statyw) pod wiatą, od czasu do czasu zjawia się nowy amator pyłku, lub spragniony nektaru owad, a ja z  racji lenistwa nie muszę biegać za owadzimi aktorami bowiem same do mnie przylatują. Aż dziw bierze jakie  jest zróżnicowane to towarzystwo latawców i latawic.







*
Skończyła się  związana z dniem 8 marca misja o którą poprosiłem Gwidona,  miał posypać serca futurystycznym  pyłkiem wiosny , zatem i kartka  okolicznościowa  straciła znaczenie.
Gwidon wrócił  na wyspę Bujan, pewnie teraz  zagląda w oczy Łabędzicy, więc nie można mu w tym przeszkadzać.
Uważaj Gwidon byś się nie zatracił w tym nektarze i na noc wracał do domu, bo możesz skończyć jak twój kuzyn którego też sfotografowałem i mam zamiar też go tutaj  pokazać...
 *
 Gwidon o poranku po bajecznej nocy.

*
Zanim  umieszczę  zdjęcie  które ma przestrzegać Gwidona, muszę się  wnikliwemu obserwatorowi
wytłumaczyć  z tego, że nie jestem zwolennikiem tęczowej flagi która stała się symbolem  głęboko upośledzonych  zwierząt  zajmujących najwyższy szczebel pośród naczelnych,
bowiem wnikliwy nieupośledzony, wiszący lub siedzący na tym najwyższym szczeblu  w mig zauważy to,  że książę Gwidon nie jest samcem. Nie jest samcem  z lenistwa , podobnie jak ja jestem samcem też z lenistwa . Książę  Gwidon ( ten na zdjęciach),  co nie ulega wątpliwości, jest robotnicą. Dlaczego zatem  trzmielowi który jest samicą nadałem imię księcia z bajki? - winę przypisać należy skojarzeniom - i tyle!
Mógłbym - czego nie zrobię -  podać przykład innego Trzmiela który onegdaj zgolił wąsy, i nadal pozostał  uczciwym stuprocentowym mężczyzną, którego bardzo szanuję i polecam się z nim spotykać w Republice Uczciwych Trzmieli , zwłaszcza tym ,cuchnącym hipokryzją, którzy potrzebują naprawy  skrzywionych poglądów mimo że afiszują się gdzie popadnie Matką Jasnogórską, nadając sobie tym samym rangę katolika. Tym, proponuję prześledzić " Drogę do Prawdy", w krótkim ujęciu Piotra Bugajskiego jaką zawarł w  całej prawdzie o Smoleńsku, w króciutkim ujęciu,  bo na dłuższe  poświęcenie czasu  hipokryty nie stać, woli bowiem wybrać się na spacerek z KOD-em, lub   posiedzieć przy kawie, serniku, i pooglądać celebrytów  opłacanych suto przez  niewiadomą agenturę.

 Często są to  poglądy tych, którzy w ramach repatriacji powrócili z Sałtanowa do polskiego matecznika i podjęli skuteczną  płatną współpracę z czerwonymi trutniami  importowanymi z okolic
Soboru Wasyla Prokremlowskiego , podczas gdy  wiernych  ideom wolności, z okolic  Buckingham Palace, którzy ośmielili się zawierzyć trutniom,  witano  ich na  ich nieszczęście  konopnym  sznurem  przez przedstawicieli takich  szafarzy,  jak ci z rozplenionego  gatunku   ozjaszoszechterowskiego.
Tyle... i aż tyle  (więcej poprawek i uzupełnień nie będzie)..

*

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz