Różne są przyczyny skojarzeń jakie miewamy, są one tak różne jak szerokie jest nasze postrzeganie świata, i tego wszystkiego co na ten świat się składa. W postrzeganiu ważną rolę odgrywają zainteresowania,bo one przyczyniają się do głębszej refleksji nad obranym tematem .
Lubię rokrocznie fotografować słoneczniki, są pierwszoplanowym tematem, ale przecież nie sposób
przy tym temacie nie wrócić myślą do rzeczywistej postaci rudobrodego impresjonisty borykającego się ze swoją psychiką, albo do bajkowych postaci cara Sałtana, trzech sióstr, nie pomijając swatki Babarychy, do księcia Gwidona , nie pomijając wyspy Bujan, a tu już bliska droga do kuchni Puszkina , do opery Rimskiego Korsakowa i do tematu muzycznie bzyczącego trzmiela. Ach.. te skojarzenia! Jak one potrafią prowadzić podstępnie na manowce umysłu.
*
Nazywam je małymi słońcami ogrodu, są również uporczywie nawiedzane przez owady
którym poświęcam nieco uwagi. Z ustawionym sprzętem ( aparat,statyw) pod wiatą, od czasu do czasu zjawia się nowy amator pyłku, lub spragniony nektaru owad, a ja z racji lenistwa nie muszę biegać za owadzimi aktorami bowiem same do mnie przylatują. Aż dziw bierze jakie jest zróżnicowane to towarzystwo latawców i latawic.
*
Skończyła się związana z dniem 8 marca misja o którą poprosiłem Gwidona, miał posypać serca futurystycznym pyłkiem wiosny , zatem i kartka okolicznościowa straciła znaczenie.
Gwidon wrócił na wyspę Bujan, pewnie teraz zagląda w oczy Łabędzicy, więc nie można mu w tym przeszkadzać.
Uważaj Gwidon byś się nie zatracił w tym nektarze i na noc wracał do domu, bo możesz skończyć jak twój kuzyn którego też sfotografowałem i mam zamiar też go tutaj pokazać...
*
Gwidon o poranku po bajecznej nocy.
*
Zanim umieszczę zdjęcie które ma przestrzegać Gwidona, muszę się wnikliwemu obserwatorowi
wytłumaczyć z tego, że nie jestem zwolennikiem tęczowej flagi która stała się symbolem głęboko upośledzonych zwierząt zajmujących najwyższy szczebel pośród naczelnych,
bowiem wnikliwy nieupośledzony, wiszący lub siedzący na tym najwyższym szczeblu w mig zauważy to, że książę Gwidon nie jest samcem. Nie jest samcem z lenistwa , podobnie jak ja jestem samcem też z lenistwa . Książę Gwidon ( ten na zdjęciach), co nie ulega wątpliwości, jest robotnicą. Dlaczego zatem trzmielowi który jest samicą nadałem imię księcia z bajki? - winę przypisać należy skojarzeniom - i tyle!
Mógłbym - czego nie zrobię - podać przykład innego Trzmiela który onegdaj zgolił wąsy, i nadal pozostał uczciwym stuprocentowym mężczyzną, którego bardzo szanuję i polecam się z nim spotykać w Republice Uczciwych Trzmieli , zwłaszcza tym ,cuchnącym hipokryzją, którzy potrzebują naprawy skrzywionych poglądów mimo że afiszują się gdzie popadnie Matką Jasnogórską, nadając sobie tym samym rangę katolika. Tym, proponuję prześledzić " Drogę do Prawdy", w krótkim ujęciu Piotra Bugajskiego jaką zawarł w całej prawdzie o Smoleńsku, w króciutkim ujęciu, bo na dłuższe poświęcenie czasu hipokryty nie stać, woli bowiem wybrać się na spacerek z KOD-em, lub posiedzieć przy kawie, serniku, i pooglądać celebrytów opłacanych suto przez niewiadomą agenturę.
Często są to poglądy tych, którzy w ramach repatriacji powrócili z Sałtanowa do polskiego matecznika i podjęli skuteczną płatną współpracę z czerwonymi trutniami importowanymi z okolic
Soboru Wasyla Prokremlowskiego , podczas gdy wiernych ideom wolności, z okolic Buckingham Palace, którzy ośmielili się zawierzyć trutniom, witano ich na ich nieszczęście konopnym sznurem przez przedstawicieli takich szafarzy, jak ci z rozplenionego gatunku ozjaszoszechterowskiego.
Tyle... i aż tyle (więcej poprawek i uzupełnień nie będzie)..
Lubię rokrocznie fotografować słoneczniki, są pierwszoplanowym tematem, ale przecież nie sposób
przy tym temacie nie wrócić myślą do rzeczywistej postaci rudobrodego impresjonisty borykającego się ze swoją psychiką, albo do bajkowych postaci cara Sałtana, trzech sióstr, nie pomijając swatki Babarychy, do księcia Gwidona , nie pomijając wyspy Bujan, a tu już bliska droga do kuchni Puszkina , do opery Rimskiego Korsakowa i do tematu muzycznie bzyczącego trzmiela. Ach.. te skojarzenia! Jak one potrafią prowadzić podstępnie na manowce umysłu.
*
Nazywam je małymi słońcami ogrodu, są również uporczywie nawiedzane przez owady
którym poświęcam nieco uwagi. Z ustawionym sprzętem ( aparat,statyw) pod wiatą, od czasu do czasu zjawia się nowy amator pyłku, lub spragniony nektaru owad, a ja z racji lenistwa nie muszę biegać za owadzimi aktorami bowiem same do mnie przylatują. Aż dziw bierze jakie jest zróżnicowane to towarzystwo latawców i latawic.
*
Skończyła się związana z dniem 8 marca misja o którą poprosiłem Gwidona, miał posypać serca futurystycznym pyłkiem wiosny , zatem i kartka okolicznościowa straciła znaczenie.
Gwidon wrócił na wyspę Bujan, pewnie teraz zagląda w oczy Łabędzicy, więc nie można mu w tym przeszkadzać.
Uważaj Gwidon byś się nie zatracił w tym nektarze i na noc wracał do domu, bo możesz skończyć jak twój kuzyn którego też sfotografowałem i mam zamiar też go tutaj pokazać...
*
Gwidon o poranku po bajecznej nocy.
*
Zanim umieszczę zdjęcie które ma przestrzegać Gwidona, muszę się wnikliwemu obserwatorowi
wytłumaczyć z tego, że nie jestem zwolennikiem tęczowej flagi która stała się symbolem głęboko upośledzonych zwierząt zajmujących najwyższy szczebel pośród naczelnych,
bowiem wnikliwy nieupośledzony, wiszący lub siedzący na tym najwyższym szczeblu w mig zauważy to, że książę Gwidon nie jest samcem. Nie jest samcem z lenistwa , podobnie jak ja jestem samcem też z lenistwa . Książę Gwidon ( ten na zdjęciach), co nie ulega wątpliwości, jest robotnicą. Dlaczego zatem trzmielowi który jest samicą nadałem imię księcia z bajki? - winę przypisać należy skojarzeniom - i tyle!
Mógłbym - czego nie zrobię - podać przykład innego Trzmiela który onegdaj zgolił wąsy, i nadal pozostał uczciwym stuprocentowym mężczyzną, którego bardzo szanuję i polecam się z nim spotykać w Republice Uczciwych Trzmieli , zwłaszcza tym ,cuchnącym hipokryzją, którzy potrzebują naprawy skrzywionych poglądów mimo że afiszują się gdzie popadnie Matką Jasnogórską, nadając sobie tym samym rangę katolika. Tym, proponuję prześledzić " Drogę do Prawdy", w krótkim ujęciu Piotra Bugajskiego jaką zawarł w całej prawdzie o Smoleńsku, w króciutkim ujęciu, bo na dłuższe poświęcenie czasu hipokryty nie stać, woli bowiem wybrać się na spacerek z KOD-em, lub posiedzieć przy kawie, serniku, i pooglądać celebrytów opłacanych suto przez niewiadomą agenturę.
Często są to poglądy tych, którzy w ramach repatriacji powrócili z Sałtanowa do polskiego matecznika i podjęli skuteczną płatną współpracę z czerwonymi trutniami importowanymi z okolic
Soboru Wasyla Prokremlowskiego , podczas gdy wiernych ideom wolności, z okolic Buckingham Palace, którzy ośmielili się zawierzyć trutniom, witano ich na ich nieszczęście konopnym sznurem przez przedstawicieli takich szafarzy, jak ci z rozplenionego gatunku ozjaszoszechterowskiego.
Tyle... i aż tyle (więcej poprawek i uzupełnień nie będzie)..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz